Najważniejszy jest komfort konia

Podziel się

Na temat podkuwania koni są dwa rozbieżne poglądy. Część środowiska uważa, że nie należy używać podków, a konie najlepiej radzą sobie w sposób naturalny, funkcjonując na gołej podeszwie. Spora grupa ludzi, szczególnie z wysokiego sportu, jest odmiennego zdania i nie wyobraża sobie wystartować „bosym” koniem. Jaka jest Pana opinia dotycząca podkuwania – czy jest ono koniecznie?

Rozmawia: Klaudyna Bogurska-Matys Zdjęcia: Izabela Ciepła

Piotr Plewa, właściciel firmy „Podkuwanie koni Piotr Plewa”: Konie sportowe funkcjonują podobnie jak sportowcy i atleci. Nikt nie oczekuje, że piłkarz wystąpi na Mundialu bez butów. Nogi konia w trakcie skoków przez przeszkody, są narażone na bardzo duże przeciążenia. Puszka kopytowa, staw i podeszwa pracują znosząc duże napięcia i utrzymują całego konia w formie i równowadze. Oczywiście każdy koń jest inny i na pewno zdarzają się też takie, które lepiej funkcjonują „boso”, nawet w najwyższym sporcie. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że konie sportowe powinny być podkute, bo pozwala to uniknąć wielu kontuzji i przyszłych problemów oraz daje im komfort w trakcie parkuru.

A konie rekreacyjne?

PP: Tutaj sytuacja jest już bardzo indywidualna. Zdrowy koń, wykonujący lekką pracę pod siodłem kilka razy w tygodniu spokojnie poradzi sobie bez podkucia. Natomiast konie pracujące więcej, posiadające wady budowy kopyt czy też problemy typu pękanie będą potrzebowały większego wsparcia w postaci podków. Decyzje zawsze podejmuje się indywidualnie, bo tak jak wspomniałem – każdy koń jest inny i dostosowanie się do jego potrzeb jest najważniejszą zasadą mojej pracy.

Czy chce  Pan przez to powiedzieć, że tak naprawdę Pana zadaniem jest „dogadzanie” koniom?

PP: Może nie dogadzanie (śmiech). Moim zdaniem jest przede wszystkim takie działanie, by połączyć interes jeźdźca i potrzeby konia, umożliwiając im owocną i komfortową współpracę.

Podkuwnictwo w ostatnich latach rozwija się niezwykle dynamicznie. Wiąże się to oczywiście z rozwojem branży jeździeckiej w Polsce, ale czy jest też tak, że konie dziś częściej potrzebują pomocy podkuwacza?

PP: Raczej wiąże się to ze świadomością, że mamy narzędzia, by pomóc koniom, które jeszcze kilkanaście lat temu uznalibyśmy za niezdolne do dalszej pracy. Np. Konie skokowe często doznają pęknięć puszki kopytowej. Dziś mamy możliwości by te pęknięcia leczyć szybciej i skuteczniej, nie zatrzymując jednocześnie treningów konia. Jednym z rozwiązań jest np. zakładanie specjalnej klamry ściągającej pęknięcie. Dodatkowo pewne patenty pozwalają koniom skakać lepiej, dokładniej – miałem kilkakrotnie przykład koni, które często robiły zrzutki, szczególnie pod koniec parkuru, a cechowały się drażliwą podeszwą, co zauważyłem podczas kucia. Świetnym rozwiązaniem dla tych koni okazała się wkładka skórzana zakładana pod podkowę, która chroni podeszwę delikatnie separując od podłoża. Różnice można porównać do klapek japonek, a traperów.

Skąd Pan wie, które rozwiązania są najlepsze dla danego konia? Czy są jakieś szkolenia, instrukcje, które wskazują na zastosowanie konkretnego patentu?

Oczywiście regularnie biorę udział w szkoleniach, ostatnich kilka lat skupiam się na szkoleniach zagranicznych, głównie w Holandii. Jednak na żadnym szkoleniu prowadzący nie poda nam przepisu na dany problem, ani dokładnej instrukcji użycia wkładki, masy itp. Ten zawód jest tak trudny, ponieważ wymaga dużej wiedzy o anatomii koni, ale tez dużej intuicji. Często musimy przetestować kilka rozwiązań, by znaleźć to, które najlepiej pomoże na parkurze.

Czy szukając tych rozwiązań pracuje Pan sam czy w konsultacji z lekarzem?

Współpraca z lekarzem weterynarii jest konieczna i nieoceniona. Bardzo często wykonuje ich zlecenia, a jeszcze częściej działamy wspólnie np. robiąc na bieżąco zdjęcia rentgenowskie w trakcie kucia. Dzięki temu widzę co dzieje się w środku na każdym etapie wycinania kopyta. Dobre relacje i współpraca z lekarzem, jest dla dobra konia kluczowa i pozwala na wyleczenia tych najtrudniejszych przypadków.