Osteopatia to nie „czary mary”

10.02.2021 15:46:57

Podziel się

Od farmaceuty do osteopaty – czyli rozmowa z Anną Bajko o tym, jak miłość do koni może wpływać na życie, również zawodowe.

Monsun, podstawowy koń Darii Pietrzak, podczas wizyty

Większość osób w Polsce na pewno nieraz słyszała o osteopatii, jednak mam wrażenie, że ta dziedzina nie jest jeszcze na tyle popularna jak na przykład fizjoterapia i nie każdy do końca rozumie czym osteopatia jest. Często słyszy się o tym, że ma to coś wspólnego z czarami lub bioenergioterapią. Na czym tak właściwie polega osteopatia i czy ma w sobie coś z magii?

Anna Bajko: Nie są to żadne „czary mary” jak niektórzy czasami myślą (śmiech). Jest to nauka, która opiera się na wiedzy anatomicznej, fizjologicznej i na biomechanice układu kostno-mięśniowego. W pojęciu osteopaty mieści się tak naprawdę fizjoterapeuta i masażysta. Naszym zadaniem jest usuwanie blokad i leczenie źródła problemu. W osteopatii stosujemy wiele technik, które skutkują poprawą funkcji fizjologicznych, wspierają homeostazę, zdolności samonaprawcze organizmu. Pracuje się na strukturach szkieletowych, stawowych, mięśniowych i związanych  z nimi elementach naczyniowych, chłonnych i nerwowych, a także na narządach wewnętrznych. Ludzie często kojarzą osteopatów z kręgarzami, mylą z tymi, którzy wbrew jakimkolwiek zasadom fizjologii i biomechanikii nastawiają konie na przykład za pomocą młotka czy w głębokiej narkozie. Grozi to poważnymi konsekwencjami i jest to zaprzeczeniem filozofii osteopatii. W ten sposób nigdy nie działam. Próbując to zobrazować - to tak jak byśmy na siłę chcieli wyprostować starszą osobę z  garbem.  Oczywiście jest to irracjonalne i dużo lepsze efekty daje stopniowe zwiększanie mobilności, praca na aparacie ruchu w taki sposób, aby był w stanie kompensować braki, które posiada.

Podczas wizyty u Stanisława Przedpelskiego

Z jakimi problemami najczęściej spotykasz się u koni i czym są one spowodowane?

A.B.: Jest to bolesność grzbietu - szczególnie odcinka piersiowego i lędźwiowego. Problemem  jest  często źle dobrane siodło bądź zwyczajne przeciążenie wynikające z treningu. Pamiętajmy, że nawet najlepiej jeżdżony koń będzie potrzebował wsparcia specjalisty, tak jak każdy „ludzki” sportowiec. Często zamiast bólu spotykam się, mówiąc kolokwialnie, z „zabetonowanym” grzbietem. To przypadek, w którym koń jest tak dzielny, że pomimo bólu dalej funkcjonuje i stara się jak może. Właściciel w większości  przypadków  nie wie, że jest jakiś problem, ponieważ koń nic nie daje po sobie poznać. Dopiero po zabiegu widzimy pełny zakres ruchomości i to bezpośrednio przekłada się na komfort jazdy. Dodatkowo, kiedy ruchomość połączeń stawowych kręgosłupa i stawów obwodowych jest ograniczona, zwiększa się ryzyko kontuzji, zwyrodnień i  zwapnień. To  wszystko  ogranicza  możliwości konia i jego „przestrzeń” w ciele, zaburzona jest biomechanika ruchu. Jeśli koń przykładowo „wpada zadem” w lewą stronę (rotacja miednicy w pozycji up-slip, bardzo często wynikająca z napięć mięśniowych i zdecydowanie odwracalna), automatycznie przeciążana jest prawa kończyna piersiowa. Może to skutkować nawet urazem ścięgna mięśnia międzykostnego. Problemem jest również błędne przekonanie niektórych osób, że młody koń nie potrzebuje osteopaty. Zanim szkielet ulegnie całkowitemu skostnieniu możemy skorygować wiele wad postawy, które w późniejszym wieku mogą już być nieodwracalne.

6Sudwind's Zilano - pacjent kliniki rehabilitacyjnej Pferdewohl Obere Mühle Thomas Gnadl

Jakie przykładowe objawy mogą świadczyć o problemach zdrowotnych konia, o tym, że potrzebuje on wizyty osteopaty?

A.B.: Brak dynamiki, niechęć do skoków, ograniczenia ruchomości wchodach bocznych, trudna do diagnosytki kulawizna, ogólna sztywność, asymetria miednicy, krzyżowanie w galopie, head shaking, nierówne oparcie na wodzach. Tak naprawdę każda nagła zmiana powinna nas niepokoić. Takie objawy wynikają często  z ograniczeń ruchomości poszczególnych segmentów, blokad, napięć, a nawet z przewlekłego stanu zapalnego, którym to już oczywiście zająć się musi lekarz. Często nasza praca polega na fuzji podania leków przez lekarza weterynarii w celu wyciszenia stanu zapalnego i moim zabiegu w celu usunięcia jego przyczyny.

Jard, podstawowy koń Jana Kamińskiego,
podczas ME Seniorów WKKW

Czy mogłabyś omówić jak standardowo wygląda Twoja wizyta?

A.B.: Oglądam konia na lonży, oceniam go w ruchu, czasami również pod siodłem, na przykład podczas skoków. Następnie badam go palpacyjnie. Moją przykładową wizytę można też obejrzeć na YouTube - #osteobajko. Często po pierwszym zabiegu koń przez chwilę wygląda tak, jakby na nowo uczył się chodzić odczuwa tak ogromną różnicę, że układ nerwowy musi przez krótki moment przystosować się do nowego napięcia mięśni, ułożenia miednicy, czy innych struktur. Zawsze moim klientom zadaję pracę domową ćwiczenia do wykonywania przed, po i podczas jazdy, a także zalecenia, wskazówki. Mniej doświadczonym jeźdźcom pokazuję jak lonżować konia, doradzam jaki trening będzie odpowiedni, na co należy zwrócić uwagę.

Historia Twojej kariery jest bardzo ciekawa, ponieważ z wykształcenia jesteś farmaceutą i zdążyłaś też pracować w zawodzie. Jak to się stało, że ostatecznie wybrałaś konie i zostałaś osteopatką?

A.B.: Z końmi jestem związana od dziecka. Startowałam w konkurencji ujeżdżenia i uczestniczyłam w Mistrzostwach Europy Pony. Starty zakończyłam po osiągnięciu wieku Młodego Jeźdźca. Rozpoczęłam studia farmaceutyczne i nie było mnie stać zarówno na konia, jak i na starty, więc tylko dorywczo jeździłam prywatne konie dorabiając sobie w ten sposób.

Natychmiast po studiach wzięłam kredyt, żeby spełnić swoje marzenie – kupić własnego konia. Pracowałam w aptece w Niemczech, jednak ta praca od początku nie była dla mnie. Myślałam więc jak to zrobić, żeby moje życie (również zawodowe) było związane z końmi. Już wtedy wpadłam na pomysł, żeby zacząć studia weterynaryjne, jednak szybko ten pomysł zarzuciłam pracując na pełen etat w aptece nie było szans, żeby mieć czas na dzienne Dopiero później okazało się, że było to tylko odłożenie tego planu w czasie, bo obecnie jestem na drugim roku weterynarii na warszawskim SGGW (śmiech).

Wracając do tego, jak zostałam osteopatką. W czasie kiedy pracowałam jeszcze w aptece, mojego konia pod opieką osteopatyczną miała specjalistka z Niemiec Anne Köhler. To ona zainspirowała mnie do tego, żeby pójść w tym kierunku i wtedy postanowiłam aplikować do 1,5-rocznej szkoły - Fachzentrum für Pferdeosteopathie (ZePo) w

 

Z Mateuszem Kiempą podczas zawodów LOTTO Strzegom Horse Trials

Czy rozpoczynając naukę myślałaś, że zostaniesz pełnoetatową osteopatką? Wtedy raczej mało mówiono o dziedzinie osteopatii koni, nie był to więc taki oczywisty wybór.

A.B.: Początkowo zakładałam, że osteopatką będę tylko w czasie wolnym. Nawet do głowy mi nie przyszło, że kiedykolwiek faktycznie odejdę z pracy w aptece.   W pewnym momencie miałam nawet mały kryzys myśląc, że w Polsce na pewno to się nie przyjmie, że na pewno sobie nie poradzę. Wtedy bardzo pomogła mi moja nauczycielka – Tilka Petersen. Poza wsparciem psychicznym dostałam od niej także możliwość nauki nie tylko na zajęciach, ale także podczas obserwacji jej pracy i szkolenia się w praktyce pod jej czujnym okiem. Na stażu u niej zdobyłam ogromne doświadczenie.

Z tego co wiem to byłam pierwszą osobą w Polsce, która robiła zupełnie coś innego niż fizjoterapia i masaż. Należę raczej do niedowiarków i na początku nie do końca wierzyłam, że uda mi się faktycznie żyć z tego co robię. Jedno z ulubionych wspomnień z początków kariery pochodzi z zawodów CSIO w Sopocie, gdzie byłam z teamem Verso La Natura i potrzebowałam konsultacji z lekarzem weterynarii. Przedstawiłam się jako osteopatka, a wtedy usłyszałam: „To Ty jesteś Bajko? Polecam Cię moim klientom od pół roku! Miło Cię poznać. Dzięki Twojej pracy nie muszę tak często „ostrzykiwać” tych koni, a stany zapalne dużo rzadziej wracają”. Takie słowa zapadają w pamięć na zawsze, szczególnie od lekarza, który wcześniej mnie nawet nie widział. Tak właśnie poznałam dr Jarka Rubersza.

Takie polecenia, szczególnie od lekarzy weterynarii, z pewnością są dla Ciebie bardzo wartościowym potwierdzeniem efektów twojej pracy. Zresztą tak jak już wcześniej wspominałaś, bardzo ważny przy pracy z koniem jest dialog pomiędzy specjalistami takimi jak Ty, a lekarzami. Jak taka relacja wygląda w Twoim przypadku?

A.B.: Mam wrażenie, że lekarze weterynarii zaufali mi dzięki temu, że wiem, kiedy kończą się moje kompetencje i koń potrzebuje diagnostyki weterynaryjnej. Tak naprawdę, od początku mojej kariery, wiele koni konsultowałam z lek. wet. Maćkiem Kujawskim i lek. wet. Jarkiem Ruberszem oraz z lekarzami z nimi współpracującymi – wiele im zawdzięczam. Przez lata pracy oczywiście tych nazwisk zrobiło się znacznie więcej, ponieważ bardzo chętnie zasięgam rady u moich kolegów lekarzy, dzięki czemu często uczę się nowych rzeczy. Śmieję się, że w każdym województwie mam ulubionego ortopedę. Zawsze też, kiedy widzę problem, telefonicznie ustalamy plan terapii, biorąc pod uwagę stan i historię choroby danego konia.

Anna Bajko – osteopatka koni. W 2019 z ramie- nia Polskiego Związku Jeździeckiego była częścią ekipy na Mistrzostwach Europy WKKW w Luhmühlen jako oficjalny osteopata koni. Leczy wierzchowce należące do zawodników z czołówki polskiego WKKW, m.in. Mateusza Kiempy, Asi Pawlak, Janka Kamińskiego, Gosi Koryckiej, a także współ- pracuje ze stajniami ujeżdżeniowymi i skokowymi, w tym z Jackiem Zagorem, teamem Tyszko Horses czy Radosławem Zalewskim.

Rozmawiała: Karina Czechowicz

Zdjęcia: archiwum prywatne Anny Bajko

Więcej na stronie Horse&Business Magazine TUTAJ